Wierzenia i zabobony przez wieki – od wczesnego średniowiecza po współczesny folklor cz. 3


W poprzednich częściach Wierzeń i zabobonów… poruszyłam tematy zachowań i zwyczajów, które zachowały się do naszych czasów przy okazji świąt, było kilka słów o powiedzeniach i demonach. Pisałam też o niezwykłych właściwościach wody, niektórych drzew i ognia. Dzisiaj będzie trochę o granicznej roli progu i rozstajach dróg, jednym, nieco przerażającym zwyczaju, który nadal się zachował oraz trochę folkloru ludowego.

Kontynuując kwestię powiedzonek. W języku polskim funkcjonuje określenie „lelum-polelum”. Ma ono oznaczać cechy osoby, która jest niezdecydowana, flegmatyczna, rozmemłana. Co ciekawe, istnieje znalezisko archeologiczne o takiej nazwie. Jest to drewniana figurka tak zwanych boskich bliźniaków. Wspomnieć jednak trzeba, że o ile figurka jest raczej autentyczna a jej datowanie na wczesne średniowiecze pewne, o tyle nie do końca wiadomo kogo przedstawia. Utarło się, że są to właśnie boscy bliźniacy Lel i Polel ale przecież nikt jej nie podpisał. Co więcej istnienie wiary w te bóstwa jest niepewne i często podważane. Jest tylko jedno źródło pisane, które o nich wspomina, „Kronika Polska” Macieja Miechowity. Możemy tam przeczytać:

„… Czcili Ledę, matkę Kastora i Polluksa, i bliźnięta zrodzone z jednego jaja, Kastora i Polluksa, co się słyszy po dziś dzień u śpiewających najdawniejsze pieśni 'Łada, Łada, Ileli, Ileli, Poleli’ z klaskaniem i biciem w ręce. Ładą nazywając Ledę, a nie Marsa, Kastora – Leli, Polluksa – Poleli…”

W jaki sposób domniemani słowiańscy bogowie zostali przekształceni w cechy przypisywane ludziom flegmatycznym do końca nie wiadomo.

Nieco jaśniej i logiczniej rysuje się przekleństwo „A niech to piorun trzaśnie!” używane jeszcze niekiedy w chwilach zdenerwowania. Większość z Was pewnie kojarzy słowiańskiego boga – Peruna. O ile w mitologii Słowian niewiele jest rzeczy pewnych, ta postać jest jedną z najbardziej prawdopodobnych. Było to bóstwo gromowładne, gniewne a jego atrybutem był właśnie piorun. Za autentycznością Peruna mogą przemawiać liczne analogie – chociażby bałtyjski Perkunas lub nawet antyczny Zeus.

Jednym z najbardziej widocznych i obecnie funkcjonujących zabobonów jest zakaz witania się przez próg czy stół. Mało kto pamięta, skąd to się wzięło. Wszelkie granice – pól i lasów, brzegi zbiorników wodnych, granice osiedli było obarczone pewną dozą tajemnicy i tabu. Były uważane za symboliczne granice pomiędzy światem ludzi i zmarłych, pomiędzy tym, co zwyczajne a światem nadprzyrodzonym. Szczególnie było to widoczne w wyjątkowej roli progu domów. Oddzielały one bezpieczne wnętrze od nieznanego i groźnego świata zewnętrznego. Z licznych znalezisk archeologicznych datowanych na wczesne średniowiecze i okresy późniejsze znamy ofiary zakładzinowe. Pod progami domów umieszczano naczynia, przedmioty, zwierzęta lub ich części, szczególnie czaszki psów i koni. Zdarzają się także odkrycia szczątków niemowląt. Z późniejszych okresów wiemy, że ofiary zakładzinowe umieszczano też czasem nad drzwiami domów. A na Kaszubach do tej pory funkcjonuje zwyczaj wiechy czyli wieńca wieszanego na nowo postawionym budynku i związanego z tym święta. Przeniknęło to w kulturę tak głęboko, że nikogo już nie dziwi, nawet w dużych miastach. Szkoły oddawane do użytku w Gdyni obchodzą właśnie wiechę.

Są też inne granice, które głęboko wniknęły w kulturę. Granice wsi i rozstajne drogi. Kiedyś na rozstajach dróg wieszano skazańców lub zakopywano ofiary. Z okazji Dziadów ustawiano tam świece dla zbłąkanych dusz. Były to miejsca otoczone lękiem, gdzie „straszy”, zamieszkałe przez demony, potem diabły. Obecnie na rozstajach dróg można zauważyć liczne kapliczki i krzyże przydrożne. Oczywiście są to świadectwa kultu katolickiego ale sama ich lokalizacja jest zachowaniem apotropaicznym, ochronnym.

Śladami dawnych wierzeń są także nazwy miejscowości, gór, jezior. Polska jest przepełniona różnego rodzaju Górami Zamkowymi, Wisielczymi Górami, Zaklętymi Zamkami, Diabelskimi Kamieniami, Bożymi Stópkami. Znamy też miejscowości o sugestywnych nazwach typu Czaszkowo, Poganowo, Przodkowo czy nawet Grodzisko. Te nazwy są bardzo przydatne z punktu widzenia archeologii i archeoturystyki. W Grodzisku na Mazurach jest spore wczesnośredniowieczne grodzisko. Na dużej części Zamkowych Gór także są ślady dawnego osadnictwa, często okraszone dodatkowo legendami o zapadłych pod ziemie zamkach. Wisielcze Wzgórze to wczesnośredniowieczne cmentarzysko a Poganowo w powiecie kętrzyńskim przebadane i udokumentowane wczesnośredniowieczne stanowisko ze śladami kultowymi i babami kamiennymi dawnych Prusów.

Najbardziej jednak dziwnym zwyczajem, który zachował się do naszych czasów, są pochówki antywampiryczne. Chodzi o zwyczaje grobowe, które postały w okresie chrystianizacji wczesnośredniowiecznych Słowian. Kościół, by oddzielić pogan od chrześcijan, zakazał obrządku ciałopalnego. Wywołało to nie lada zamieszanie, sprzeczne z dotychczasowymi wierzeniami. Skoro ciało nie było spalone, to możliwe, że dusza nie mogła zaznać spokoju. A jeśli zmarł ktoś niezwykły, wykluczony za życia ze społeczności albo też śmierć nastąpiła gwałtownie, możliwe było że dusza nie da spokoju żywym. Znamy liczne przykłady szkieletów z odciętymi głowami, skrępowanych, przebitych w okolicach klatki piersiowej lub czaszki, pozbawionych dolnych części nóg lub położonych twarzą do ziemi. Zwyczaj zaczął się wraz z chrystianizacją a kiedy zakończył? W XIV wieku, XVII? Nie. Ostatni, znany mi przykład, to lata osiemdziesiąte dwudziestego wieku. Dziś kremacja szczątków jest znowu powszechna i nie jest sprzeczna z naukami Kościoła a obrządek trwa i nie zdziwię się, jeśli trwał będzie nadal.

Strzałki piorunowe z ekspozycji w Muzeum Kultury Ludowej Pomorza w Swołowie.

Na zakończenie, żeby nie było tak ponuro, nieco zwyczajów ludowych związanych z chorobami. Kiedyś nie wiązano chorób, zwłaszcza epidemii, z wirusami i bakteriami, nadawano im formę antroporficznych demonów. Wierzono też, że przyczyną złego stanu zdrowia mogą być grzechy albo urok rzucony przez „złe oko”. Znakami wieszczącymi nadciągnięcie epidemii mogły być zaćmienia słońca lub spadające komety. Metodami na radzenie sobie z chorobami były różnego rodzaju obrzędy z użyciem zwierzęcych wydzielin czy strzałek piorunowych. Jednym ze sposobów, do dziś kultywowanych na kaszubskich wsiach było przeciąganie przez spódnicę lub spodnie. Jednym z najbardziej niebezpiecznych zjawisk był kołtun, czyli dosyć obrzydliwy zlepek brudnych, splątanych włosów. Wierzono, że powstaje na skutek rzuconego uroku i jest siedliskiem zła, demonów. Otoczony był zakazem obcinania go a jeżeli już to robiono, konieczny był specjalny sposób. Następnie trzeba było kołtun spalić. No dobrze, ale to takie historie ze skansenów i nikt już tak nie robi, prawda? To teraz przypomnijcie sobie epidemię roku 2020 – Covid 19. Nie znacie nikogo, kto szukał nadprzyrodzonych przyczyn takiego zjawiska? Ja znam takich, którzy uważali, że wirus spadł z deszczem, został wypuszczony z otworu w ścianie albo zesłany przez sieć 5G.

Powiązane artykuły:


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *