Świat dawnych Słowian przepełniony był wszelkimi bóstwami, demonami i istotami magicznymi. Współcześnie demon, za sprawą dominującego chrześcijaństwa, kojarzy nam się negatywnie, to prawie to samo co diabeł. Przytoczę tutaj podział według Jerzego Strzelczyka: półdemony, demony domowe, demony wywodzące się od ludzi zmarłych przedwcześnie lub gwałtowną śmiercią, demony doli, chorób i śmierci, demony zła.
Półdemony to właściwie dziwni ludzie. Dziwni ze względu na swoją inność, np. lunatykujący, garbaci, niepełnosprawni umysłowo czy zdeformowani fizycznie. Społeczeństwa pierwotne przypisywały takim jednostkom specjalne cechy. Uważano, że są oni bliżej strefy bogów, że mają kontakt z zaświatami. Często takie osoby pełniły funkcję szamanów, wróży czy kapłanów. Demony domowe to wielka grupa w większości przyjaznych, pomocnych duszków. Wierzono, że pomagały one w obejściu, pod warunkiem, że o nie dbano. Jeżeli poczuły się zignorowane, stawały się złośliwe. Więcej o demonach domowych pisałam już wcześniej. Demony wywodzące się od ludzi zmarłych gwałtowną czy przedwczesną śmiercią to wszystkie nasze białe damy i wisielce. To istoty, które powstały dlatego, że nie chcą się pogodzić z odejściem. Zabici, zamordowani, utopieni, zmarli przed chrztem. Demony losu i chorób to właściwie równie dobrze bóstwa niższego rzędu. Do tej kategorii można zaliczyć Dolę, Dodolę czy jej bałtyjski odpowiednik Laimę a także wszelkie biedy i demony zarazy. Może niedługo i Covid-19 dorobi się tej roli i dołączy do zacnego grona 🙂 Listę zamykają demony zła. Typowo paskudne, okropne istoty, takie chrześcijańskie diabły. Jednak nie te ludowe, tamte są często, mimo wszystko, pomocne.
Wszystkie powyższe rodzaje demonów miały swoje domeny, zamieszkiwały różne strefy. Zazwyczaj były to miejsca graniczne, jak progi domów, rozstajne drogi, granice osiedli, strefy gdzie pole zmieniało się w las lub brzegi wód. Strefa akwatyczna (wodna) była szczególnie związana z istotami nadprzyrodzonymi, ponieważ tam Słowianie symbolicznie umieszczali swoich zmarłych. Tafla wody tworzyła nieprzekraczalną granicę, pod nią kryła się tajemnica. A co tajemnicze i nieznane, to wiadomo, od razu groźne. Demony zamieszkujące tę strefę były jednak całkiem ciekawe.
Stawy, jeziora i bagna były domeną Rusałek. Każdy o nich słyszał, ładne, młode, miłe dziewczyny, co? Niekoniecznie. Faktycznie wyobrażano je sobie jako piękne, młode kobiety o długich niebieskich czy zielonych włosach w dodatku zazwyczaj nagie. Dopóki były nieniepokojone, zostawiały żywych w spokoju. Jednak, kiedy jakiś człowiek, zazwyczaj chętny młodzieniec, zaplątał się nad zbiornik, w którym mieszkała Rusałka, robiło się groźnie. Taka panna mogła wciągnąć pod wodę lub załaskotać nieszczęśnika na śmierć. Ciekawe skąd się to wzięło? Rusałki były szczególnie aktywne w ciągu rusałczanego tygodnia, o którym wspominałam przy okazji opisu słowiańskich świąt.
Jeszcze bardziej typowe i naturalne, z punktu widzenia mitologii słowiańskiej, były Boginki czy, inaczej, Brzeginki. Były to właściwie odpowiedniczki Rusałek, tyle że zamieszkujące brzegi zbiorników wodnych, czyli granice, miejsca, gdzie strefa bezpieczna (ląd) łączyła się z tajemniczą, chtoniczną strefą wodną. Co ciekawe, i jedne i drugie, można było „oswoić”, przyjąć do świata żywych. Rusałki i Brzeginki były nagie i bardzo się tej swojej nagości wstydziły. Jeżeli same, z własnej nieprzymuszonej woli, przybyły do ludzkich domostw stawały się istotami całkiem przyjaznymi. Należało wtedy odziać je w czystą, lnianą i białą koszulę. W ten sposób stawały się wiernymi, pięknymi żonami. Żeby nie było tak słodko, istniał też starszy, brzydszy odpowiednik wspomnianych demonic – Baby Wodne. To nic innego jak Rusałka na emeryturze, stara, brzydka baba zajmująca się właściwie tym samym co Brzeginki. Poza wciąganiem w wodną topiel zabłąkanych wędrowców, potrafiły też zatopić krowy. Dlaczego bydło? Pewnie dlatego, że krowa była i nadal jest, dobytkiem dosyć drogim i cennym. Cóż, dobrze się bawić można w w każdym wieku 🙂
Wierzono także w męski odpowiednik wyżej wymienionych. Utopiec, Topiec czy też Wodnik był jednak demonem powstałym z ludzi zmarłych gwałtowną śmiercią, takich, którzy się utopili. Był to demon złośliwy i paskudny. Folklorystyczne źródła podają, że jego dusza nie zaznała spokoju dopóki nie wciągnął on i nie utopił żywego. Taka swoista pokuta, czyli demon przeniesiony na czasy chrześcijańskie, nic nowego. Przedstawiano go jako obrzydliwego stwora ze skrzelami czy błonami pławnymi, co tam kto wymyślił.
Powyżej opisałam trójcę z najbardziej znanych słowiańskich, czy też bardziej ludowych, demonów wodnych. Musicie pamiętać o tym, że informacje na temat tych stworów pochodzą z folkloru ludowego, z czasów piśmiennych, chrześcijańskich. Sami Słowianie, w początkowym okresie, pisać nie umieli i nie mamy pewności, czy mogli wierzyć w istnienie podobnych istot. Ale przekazy ludowe są bardzo ciekawe i można traktować je jak jedno że źródeł do rekonstrukcji dawnych wierzeń.