Wierzenia, mitologia, demonologia dawnych Słowian stały się ostatnio bardzo popularnym tematem. Z jednej strony, jako naukowiec, bardzo się cieszę. Moda na słowiańskość doprowadziła do popularyzacji tematu a zawsze warto wiedzieć więcej niż mniej, zwłaszcza o rodzimej historii. Z drugiej strony, jak grzyby po deszczu pojawili się samozwańczy „specjaliści”. Ich „wiedza” pochodzi z niesprawdzonych źródeł, głównie internetowych. Sporo jest też treści rodzimowierczych. Samo zjawisko nie jest niczym złym. Nie wtrącam się w kwestie tego, kto w co wierzy, ale należy oddzielać naukę od religii. To, że ktoś wierzy w istnienie jakiegoś bóstwa o określonych atrybutach, nie znaczy, że to bóstwo funkcjonowało w wierzeniach Słowian. Pojawiają się też różnego rodzaju stowarzyszenia, często mające w nazwie nawiązanie do historii i archeologii a składające się z członków zupełnie w tej tematyce zielonych. Sama znam doskonały przykład z własnego podwórka. Ludzie ci prowadzą działalność „edukacyjną”. Strojem i pewnością siebie a także nazwą wzbudzają zaufanie, więc są zapraszani na różnego rodzaju imprezy. Problem w tym, że nikt z całej grupy nie ma nic wspólnego z archeologią i historią pojmowaną w sposób naukowy i zwyczajnie mówią bzdury.
Tak bywa, trudno, nie da się zbawić całego świata. Można za to napisać artykuł i wytłumaczyć co nieco na temat wierzeń Słowian. Słowianie pojawiają się na arenie dziejów na przełomie VI i VII wieku naszej ery. Istnieją dwie główne teorie na temat ich pochodzenia – autochtoniczna i allochtoniczna. Temat rzeka dyskutowany przez masę naukowców różnych dziedzin latami. Teoria autochtoniczna zakłada, że Słowianie powstali na bazie rodzimych kultur zajmujących wcześniej ziemie polskie, m.in. kultury łużyckiej odpowiedzialnej za powstanie osady obronnej w Biskupinie. Obecnie, większość naukowców, łącznie ze mną, uważa tę teorię za nietrafioną. Założenie, że pomysł z autochtonizmem jest właściwy doprowadziło do powstania zupełnie nie mieszczącej się w ramach nauki i wielokrotnie obalanej, teorii Wielkiej Lechii. Allochtoniści twierdzą, że Słowianie przybyli na ziemie polskie gdzieś z południowo-wschodniej Europy. Jednym z argumentów jest stosunkowe ubóstwo kultury materialnej.
Już wiecie, skąd mogli się wziąć Słowianie. Teraz należy zdać sobie sprawę jak trudnym i pełnym pułapek zadaniem jest próba rekonstrukcji wierzeń ludzi, którzy żyli we wczesnym średniowieczu. Świetnie opisuje to cytat autorstwa Stanisława Urbańczyka „Historia badań nad religią Słowian jest historią rozczarowań”. Odtwarzamy to, CO MOGŁO BYĆ, nie to, co było na pewno. Jestem stuprocentowo przekonana, że gdybyśmy wsiedli do wehikułu czasu i porozmawiali z człowiekiem w VII wieku naszej ery, bardzo byśmy się zdziwili. A ten człowiek pewnie jeszcze bardziej.
Słowianie w okresie przed chrystianizacją nie umieli pisać. Koniec i kropka. Żadne tabliczki z Podebłocia ani kamienie runiczne nie zawierają zapisów słowiańskich wierzeń. Dysponujemy jednak opisami ich religii – tworzyli ludzie z zewnątrz. Ludzie obcy kulturowo, zazwyczaj nie znający języka i innej wiary. Opisywali co widzieli i tak, jak to zrozumieli, często dodatkowo umyślnie zmieniając treść by osiągnąć konkretny cel polityczny lub religijny. Kiedy w końcu Słowianie uczą się pisać są już od kilku pokoleń chrześcijanami i nie do końca pamiętają, o co chodziło w pierwotnych wierzeniach. Trzeba na to wszystko brać poprawkę.
Religią zajmuje się głównie nauka zwana religioznawstwem. Bada ona również wierzenia Słowian, głównie poprzez analogie z innymi religiami pierwotnymi ludów podobnych kulturowo. Chrześcijaństwo nie zostało przyjęte natychmiast w momencie chrztu Mieszka I i jego symbolicznej drużyny. Chrystianizacja była procesem długotrwałym i stopniowym, co doprowadziło do synkretyzmu religijnego czyli połączenia religii pogańskiej i chrześcijańskiej. Do tej pory najważniejsze święta kościelne obchodzone są w tym samym terminie co święta pogańskie, na Wielkanoc malujemy jajka a na codzień nie witamy się przez próg. Ale o synkretyzmie religijnym innym razem.
Synkretyzm najbardziej widoczny jest w folklorze wsi – tam chrześcijaństwo docierało wolniej i do tej pory można się spotkać ze śladami dawnych wierzeń. Pomocne w odtwarzaniu dawnych wierzeń jest też językoznawstwo. Dzięki tej nauce jesteśmy w stanie zlokalizować dawne miejsca kultu. Jeżeli kojarzysz jakąś miejscowość, górę lub jezioro zawierające w nazwie nawiązania do świętości, diabłów, wisielców, piorunów itp. to wiedz, że coś się dzieje. Często w takich miejscach prowadzone są badanie archeologiczne potwierdzające związek z kultem.
Dotarliśmy do ostatniej dziedziny nauki, która jest pomocna w odtwarzaniu danych wierzeń – archeologii. Nie bez powodu jest ona na szarym końcu artykułu – z archeologii na temat religii dowiemy się najmniej. Archeolodzy mogą wykopać zarysy budowli i na podstawie jej kształtu mogą domyślać się jej funkcji kultowej. Niestety, archeolog też człowiek. Popularnie żartuje się, że jeżeli archeolog nie wie, co wykopał, przypisuje temu funkcję kultową. Bardzo często to prawda. Archeolog może też wydobyć przedmioty związane (według odkrywcy, niekoniecznie według wytwórcy) z kultem. Mogą to być różnego rodzaju figurki i rzeźby, np. takie jak na Ślęży albo jak sławny Światowid ze Zbrucza. W archeologii najważniejszy jest kontekst odkrycia a oba powyższe przykłady są go pozbawione. Nie mamy jeszcze metody datowania przedmiotów kamiennych więc zwyczajnie nie wiemy ile te rzeźby mają lat. Równie dobrze twórcami rzeźb ze Ślęży mogą być Celtowie a Światowid ze Zbrucza mógł powstać w XIX wieku i stać u kogoś w ogródku jako ozdoba. Jeżeli mamy na tyle szczęścia, że wykopiemy coś o domniemanym charakterze kultowym in situ, czyli w tym miejscu, w którym leży od wczesnego średniowiecza, to wiemy ile to coś ma lat. I w sumie niewiele więcej. Dysponujemy więc np. kawałkiem kamienia lub drewna przypominającym fragment antropomorficznej rzeźby i wiemy, że powstał on w epoce wczesnego średniowiecza. W tym momencie zaczyna się interpretacja, czyli zgadywanki. Czy to głowa? Czyja, jakiegoś boga? A może to nie figurka kultowa tylko zabawka? A może to dzik? Nie, jednak niedźwiedź. Czy to znaczy, że Słowianie uważali dzika albo niedźwiedzia za święte zwierze? Jakiś bóg na nim jeździł albo się w niego zamieniał? Zaraz zaraz, było coś takiego w chrześcijańskiej kronice z XV wieku. Moi drodzy, mniej więcej tak to wygląda.
Podsumowując, badaniem wierzeń Słowian zajmuje się cała rzesza mądrych, wykształconych ludzi reprezentujących różne nauki, pasjonaci z mniejszą lub większą wiedzą plus ludzie, którzy nie wiedzą ale się wypowiedzą. Bardzo bardzo niewiele zagadnień jesteśmy w stanie potwierdzić, właściwie nic nie wiemy na pewno. Wieloletnie badania doprowadziły jednak do powstania mniej więcej spójnego obrazu słowiańskich wierzeń. W kolejnych tekstach będziecie mieli okazję o tym przeczytać.
Powiązane artykuły:
- Bogowie Słowian
- Recenzja książki „Badania nad wierzeniami Słowian. Wczoraj, dziś, jutro”
- Święta Słowian cz.1
- Wierzenia Słowian – absolutne podstawy
- Święte miejsca Słowian cz.1 – Arkona i Szczecin
- <strong>Święte miejsca Słowian cz. 2 – wybór</strong>
- Podsumowanie prelekcji „Wierzenia, mitologia i demonologia Słowian”
- Słowiańskie (?) przedstawienia figuralne i ich związek z kultem – jak zawsze mój wybór
- Słowiańskie demony sfery wodnej
- Słowiański obrządek pogrzebowy i wizje zaświatów
4 odpowiedzi na “Skąd i ile wiemy o wierzeniach Słowian?”
Znalezienie tego bloga było dla mnie jak odkrycie skarbu – jego wysoka jakość treści, klarowna prezentacja i zaangażowanie w dostarczanie wartości dla czytelników sprawiają, że chcę spędzać tutaj godziny, wchłaniając każde słowo i czerpiąc inspirację do dalszego rozwoju osobistego i zawodowego!
Dziękuję. Aż się chce pisać po takim komentarzu.
Treść jest klarowna, dobrze zorganizowana i pełna przydatnych wskazówek. Autor doskonale wyjaśnia kluczowe zagadnienia. Może warto by dodać więcej przykładów praktycznych. Pomimo tego, tekst jest niezwykle edukacyjny i inspirujący.
Very interesting info!Perfect just what I was searching for!Money from blog